niedziela, 16 października 2011

Tydzień 7. Welcome home!

Przepraszam,że nadrabiam wpisy z opóźnieniem. Ostatni tydzień był dośc intensywny, bo bardzo polski:-) W poniedziałek i wtorek mieliśmy zajęcia z drugim wykładowcą prowadzącym (a nawet drugą połówką współprowadzącego) Creative Businessmanship. Kobita zna się na rzeczy, pracuje w branży kupę lat i do tego to babka z jajami, więc jest wesoło i konkretnie. Do tego wtorkowe zajęcia z obsługi InDesignu i Photoshopa, a w środę Polskaaaaaaaa, schabowe, mielone, paluszki Beskidzkie, ciastka Jeżyki, ziemniaki obrane przez mamę i wódka, która w końcu nie kosztuje tyle co baryłka złota:-) Co prawda krótki, bo tylko 3 dniowy pobyt udał się znakomicie. Nieziemskie uczucie zobaczyc się z ludźmi, których się kocha i których poczucie humoru równa się z twoim (sorka Szwedzi :-) ) i którzy dbają o ciebie pomimo wszystko. Merci beaucoup za te wspaniałe kilka dni. Dziś powrót do Sverige, krainy mlekiem i "ciachem" płynącej, no i oczywiście powrót na moją uczelnie. Czas wziąc się ostro za nowy projekt. Wybraliśmy w końcu firmę z którą współpracujemy i o której poczynaniach mamy napisac. Nazywa się Oscar of Sweden i jest to firma odzieżowa produkująca wyłącznie męskie koszule. A produkująca te koszule w naszej rodzimej Polsce. Cieszyc się czy nie, chyba jedyny powód to tania siła robocza. Panie Tusk proszę zrób coś z tym!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz